Sesja 0.B

29.12.2019 | Nauzyka (Gosia), Diogenes (Jarek) | u Giorgia

Diogenes i Nauzyka nie zdążyli nawet zjeść śniadania, kiedy otrzymali od Klary polecenie, by udać się do Ascoli i odebrać paczkę od kupca imieniem Matteo Ferrini. Zadanie nie wydawało się zbyt trudne, toteż oboje pospiesznie zjedli śniadanie, wzięli ze sobą nieco przekąsek na drogę i wyruszyli.
Klara nie powiedziała, gdzie konkretnie należy szukać Ferriniego, ale Nauzyka i Diogenes pomyśleli, że znalezienie go nie może być bardzo trudne, jeśli dostali takie polecenie od Maga Niebios. W ich mniemaniu przed wzrokiem Astromantów nic nie mogło się ukryć, ale cóż poradzić – dwójce ledwie wkraczających w dorosłość dzieci łatwo było zaimponować, o czym szczególnie przekonała się Nauzyka. Jej naturalnie ciekawski charakter kazał jej włóczyć się po mniej dostępnych częściach Castello Stellato, jednak jeśli takie pomysły Klara tłumiła w zarodku nim dziewczyna zdążyła chociaż postawić nogę za próg pokoju, łatwo było nabrać przekonania, że magowie po prostu wiedzą wszystko.
Ascoli nie było zbyt dużym miastem, ale wystarczająco dużym by miało trzy karczmy stanowiące odpowiedz na potrzeby podróżnych różnych stanów przejeżdżających przez miasteczko. Nauzyka i Diogenes postanowili rozpocząć swoje poszukiwania od karczmy ze środkowej półki, gdzie można było wygodnie się zatrzymać i dobrze zjeść, ale której ceny na pewno były poza zasięgiem chłopstwa i pielgrzymów.
Przed karczmą stało nieco wozów czekających na miejsca do „zaparkowania” i wyprzęgnięcie koni, kręciło się też sporo osób. W środku panował gwar rozmów, a rozległa sala pełna była klientów. Widać było, że stanowią oni przekrój przez klasę mieszczańską i kupiecką, łatwo też było odróżnić od siebie osoby, które zajmowały się handlem z dziada pradziada od tych, które właśnie się dorobiły i usiłowały ubiorem dodać sobie splendoru. Wśród tej gawiedzi sprawnie manewrowały roznoszące jedzenie i napoje kelnerki – widać było, że są to żona i córki stojącego za ladą karczmarza.
Na miejscu okazało się jednak, że chociaż Matteo Ferrini zatrzymywał się w tej karczmie za każdym razem, gdy przejeżdżał przez Ascoli, obsługa dobrze go znała i oczekiwała od jakichś dwóch dni, po kupcu nadal nie było ani śladu. Sądząc, że Ferrini może ostatnio się dorobił i postanowił zaznać nieco luksusu, nasi bohaterowie udali się do droższej karczmy.
Tam nie każdy mógł się dostać, czego pilnował dobrze zbudowany „odźwierny”, jednak gdy Nauzyka i Diogenes powiedzieli, że przysyła ich pani Klara z Zamku, zostali bez problemu wpuszczeni do środka.
Dwupiętrowa karczma zdecydowanie różniła się od poprzedniej, którą odwiedzili. W środku zamiast prostych ław były wygodne loże oferujące nieco spokoju i prywatności, a sami klienci odznaczali się ubiorem mniej szykownym, ale za to dużo lepszej jakości.
Po rozmowie z karczmarzem Luigim okazało się, że kupiec Matteo Ferrini nigdy w tym miejscu nie był, Luigi jednak zobowiązał się przekazać mu informację, że Nauzyka i Diogenes go poszukują, jeśli przypadkiem się pojawi. Prosił też, by przekazać pani Klarze, że kończy mu się pewien specyfik, ale o jaki konkretnie specyfik chodzi – tego już żadne z posłańców się nie dopytywało.
Dla porządku, Nauzyka i Diogenes udali się jeszcze do najtańszej karczmy w mieście, aczkolwiek nie mieli zbyt dużych nadziei by znaleźć tam kupca. W karczmie panował niesamowity tłok i bardzo szybko stało się jasnym, że nie ma co szukać tam Ferriniego.
Nauzyka i Diogenes wrócili do pierwszej karczmy i postanowili wywiedzieć się czy były jakiekolwiek problemy na drodze między Ascoli i Thessos, z którego miał przybyć Ferrini. Nabyli butelkę wina i przysiedli się do grupy kupców, którzy choć nieco już wypili, wyraźnie ucieszyli się na perspektywę kolejnej butelki. Chętnie opowiadali o podróży i przyznali, że regularne patrole straży sprawiły, że podróż z Thessos jest bardzo bezpieczna. Nie słyszeli o tym, by ostatnio wydarzył się jakiś wypadek bądź doszło do napaści. Chociaż były to dobre wieści, wcale nie poprawiły one nastroju Nauzyki i Diogenesa, którzy dalej nie mieli pomysłu na to, jak w końcu znaleźć Ferriniego. Pomysł jednak sam do nich przyszedł w postaci niejakiego Ioannisa (tak się przynajmniej przedstawił). Powiedział on, że również szuka Ferriniego i dobrym pomysłem byłoby wyjechanie mu naprzeciw w kierunku Thessos. Nie mając żadnych lepszych opcji, Nauzyka i Diogenes przystali na propozycję Ioannisa, chociaż cała sytuacja była nieco podejrzana.
Ioannis oczywiście nie podróżował sam. Miał ze sobą dwóch przybocznych i dwóch najemników – rosłych osiłków o jasnych włosach, którzy ewidentnie pochodzili z Imperium. Podróżowali konno, mieli też wóz, którym powoził woźnica – ten mężczyzna jako jedyny sprawiał wrażenie, że nie zna się na wojaczce. Nauzyka i Diogenes wsiedli na wóz i cała grupa pojechała traktem w kierunku Thessos.
Gdy pierwszy raz się spotkali, Ioannis zaczął rozmowę z Nauzyką i Diogenesem po helleńsku, nie zaś tileańsku, który to język był bardziej popularny w Ascoli, jednak dla rodowitych hellenów szybko stało się jasne, że był to tylko wybieg mający na celu zdobycie ich zaufania. Ioannis i jego przyboczni byli ubrani na wschodnią modłę i używali języka helleńskiego, to jednak ich akcent był nieco dziwny. Pytania Nauzyki o to, z której części regionu pochodzą zbywali ogólnikowymi odpowiedziami.
Ioannis okazywał duże zainteresowanie życiem na zamku i samą osobą Vigiliusa, ale przyszli magowie nie dali się podejść udając w rozmowie, że czarodziej uczy ich raczej na skrybów i archiwistów, nie zaś magów. W pewnym momencie wóz się zatrzymał i Ioannis wraz z jednym z przybocznych i jasnowłosym udał się za jedno z niewielkich wzgórz tuż przy drodze. Nauzyka postanowiła użyć zaklęcia by podsłuchać, o czym mówią, ale chociaż czar się udał to jednak mężczyźni posługiwali się nieznanym jej językiem Imperium. Jedynie z tonu ich głosu mogła wnioskować, że są zaniepokojeni.
W końcu mężczyźni wrócili i powiedzieli, by Nauzyka i Diogenes udali się wraz z nimi za wzgórze. Tam oczom naszych bohaterów ukazał się ohydny widok – był to przewrócony wóz wraz z truchłem konia i trupy jakichś mężczyzn, najpewniej ochroniarzy karawany. Jeden z nich miał gardło przebite włócznią, drugi zaś głowę zmiażdżoną czymś ciężkim. Widok ten był na tyle wstrząsający, że Diogenesowi zrobiło się niedobrze, a Nauzyka ledwo utrzymała jako taki spokój. Ludzie z grupy Ioannisa wydawali się raczej nieporuszeni ani widokiem, ani zapachem wydobywającym się z mniej więcej dwudniowych trupów.
Cała sytuacja wydawała się wymykać spod kontroli. Po śladach widać było, że wóz wraz z trupami został przeciągnięty z drogi za wzgórze, przez co nikt z podróżujących niczego nie zauważył ani nie wyczuł. Ioannis tonem nie znoszącym sprzeciwu powiedział, by Nauzyka i Diogenes udali się z powrotem do Ascoli, zaś uczniowie Vigiliusa po szybkim przekalkulowaniu swoich szans doszli do wniosku, że wynoszą one okrągłe zero. Postanowili więc nie ryzykować i nie podążać za Ioannisem i jego ludźmi, ale wrócić szybko do Klary i zdać jej raport z tego, co się wydarzyło.
Klara nie była zachwycona wydarzeniami, ale tak naprawdę trudno było przewidzieć taki obrót sytuacji. Klara zabrała ze sobą Teobalda, Nauzykę, Diogenesa i trzech zakapturzonych mężczyzn stanowiących kogoś na kształt strażników w Castello Stellato, a następnie wszyscy udali się wozem do Ascoli. Tam Klara użyła zaklęcia, które wskazało im dalszą drogę.
Wóz Ioannisa nadal stał z boku traktu. Po sugestii Diogenesa Klara kazała się schować dwójce najmłodszych, zaś sama z Teobaldem podeszła bliżej tamtego wozu i zagadała woźnicę i jednego z blondynów, którzy go pilnowali. Dopytywali się, czy na pewno wszystko w porządku i czy nie potrzebują pomocy, jeśli stoją w takim miejscu, a potem w jednej chwili dotykiem uśpili obie osoby. Mężczyźni osunęli się, chrapiąc pod nosem.
Klara, Teobald, Nauzyka, Diogenes i dwóch mężczyzn w kapturach podążyli śladami grupy Ioannisa. Zaprowadziły ich one do jakiejś jaskini. Klara przykazała naszym bohaterom, by nie szli za nią, tylko poczekali kawałek przed jaskinią, ale Nauzyce nawet przez myśl nie przeszło, by posłuchać tego rozkazu. Razem z Diogenesem odczekali nieco, a następnie również udali się do jaskini. Ukryli się przy wejściu, a tam Nauzyka użyła zaklęcia Podsłuch, by usłyszeć co się działo wewnątrz.
Tam Klara ewidentnie próbowała przemówić Ioannisowi do rozsądku mówiąc „To nie jest dla ciebie, zginiesz jeśli będziesz…”, na co Ioannis odgryzł jej się „Nie będziesz mi rozkazywać, kobieto, wiem czym jesteście” Nawet jeśli jakieś słowa dalej padły, to zostały zagłuszone przez świst strzał i odgłosy walki, które w końcu przegnał potężny grzmot pioruna. Na chwilę wszystko ucichło, a potem z jaskini wypadł Ioannis wraz z jednym ze swoich przybocznych – ich ubrania się dymiły, a oni sami nie byli w najlepszej kondycji. Nawet mimo tego Nauzyka i Diogenes wiedzieli, że nie dadzą rady ich zatrzymać, ale korzystając z tego, że mężczyźni ich nie zauważyli, Nauzyka użyła Odgłosu by przywołać dźwięki błyskawic sugerujące, że gdzieś w pobliżu jest kolejny Mag Niebios – nie chciała, by Ioannis z przybocznym znalazł swoich śpiących towarzyszy.
Czując, że wnętrze jaskini jest już relatywnie bezpieczne, nasi bohaterowie postanowili rzucić okiem na to, co się tam dzieje. Zakradli się do środka, jednak żadne z nich nie było doświadczonym złodziejem ani grotołazem i zostali błyskawicznie zauważeni przez Klarę, która wysłała Teobalda by przypilnował wykonania jej polecenia. Ale co zobaczyli, to już ich.
W jaskini stały stoły, a na nich pełno było kolb i fiolek z jakimiś dziwnymi płynami. Pod ścianą znajdował się związany rudobrody mężczyzna, z którego łokcia wyrastały kolce, a jedno jego oko było złote. Widać było, że ktoś już z nim intensywnie „rozmawiał”, bo mężczyzna nie miał kilku zębów i seplenił. Klara pytała go o lokalizację paczki, zaś mężczyzna tylko się roześmiał mówiąc, że wie że i tak zginie, ale niestety Nauzyka i Diogenes nie usłyszeli niczego więcej.
W końcu Klara opuściła jaskinię. Była już późna noc, kiedy cała grupa w końcu wsiadła z powrotem na wóz i wróciła do zamku.

Komentarze