Sesja VIII

13.06.2021 | Nauzyka (Gosia) | Enrico (Jarek) | Diogenes (przelotem - Gosia) | Discord (głosowo)

Nasi bohaterowie postanowili nie czekać, tylko od razu wrócić do karczmy i zmyć z siebie resztki dziadka. Kierowana rozsądkiem, Nauzyka postanowiła zapłacić dodatkowe pięć srebrników za osobne balie z gorącą wodą dla siebie i Enrico - nie mogli przecież ryzykować kąpania się po kimś ani pozostawiania komuś swojej brudnej wody. Po kąpieli Nauzyka postanowiła przejrzeć "ukradzioną" Emiliosowi książkę.
Książka była manuskryptem, zaś zapisane w niej litery okazały się tak ozdobne, a zdania tak zawikłane, że Nauzyka nie była w stanie odcyfrować zawartości. Na szczęście jednak tom był zdobiony ilustracjami, i dzięki nim naszym bohaterom udało się mniej-więcej domyślić zawartości książki.
Wśród ilustracji była jedna przedstawiająca słońce wznoszące się nad wieżą, opromieniąjące ją swym blaskiem. Na kolejnej - pięć postaci trzymających się za ręce, jakby łączących siły. Na innych ilustracjach przedstawiono postaci różniące się wyglądem i odzieniem - wyglądali na przedstawicieli różnych kultur. Byli między nimi i ciemnoskórzy ludzie, i bardzo bladoskórzy, a także rudzi lub przypominający hellenów czy tileanczyków. Wiele postaci narysowano w łachmanach, wiele też miało na nogach popękane kajdany. Tym, co zwróciło uwagę naszych bohaterów było przedstawienie postaci o charakterystycznym odzieniu i fryzurze. Te postaci były namalowane większe i bardziej dostojne. Ich szaty były bogate i kolorowe, wyróżniały się też starannie ufryzowanymi brodami. Przedstawiano je głównie z profilu. Nauzyka i Enrico rozpoznali w nich te same postaci, które były częścią pomnika na Maidalchii, jednak na pomniku owe dumne postaci gięły się, miażdżone potęgą Maidalchiego. Dla Kasos - ciemiężyciela, dla Thessos - bohatera, który wziął w karby krnąbrne miasto i zaprowadził w nim porządek.
Kasos było kolonią Achaes - jednak Achaes nie zdobyło tego miasta siłą. Po prostu część mieszkańców Achaes przeniosła się by założyć nowe miasto. Przez długi czas Kasos było przykładną kolonią zależną od swojego miasta macierzystego, ale przyszedł czas, że dostało się pod panowanie Thessos. W swej historii Kasos wielokrotnie przechodziło spod wpływów Achaes pod wpływy Thessos i z powrotem, tileańczycy zaś niejednokrotnie przeciągali miasto na swoją stronę siłą i krwawo tłumili wszelkie bunty. Ostatni z takich buntów został stłumiony właśnie przez Maidalchiego - wtedy śmierć poniosła duża część elity Kasos.
Nauzyka i Enrico wzięli się za ustalenie, jak udało im się "ukraść" książkę - słyszeli, że Baltazar jest człowiekiem inteligentnym i dociekliwym, chcieli się więc przygotować na wypadek dociekliwych pytań. Ustalili, między którymi punktami o których opowiadał im Emilios miał podróżować Petros, i gdzie udało im się go dopaść. Doszli do wniosku, że najlepiej byłoby, gdyby Nauzyka zagadała Petrosa prosząc o błogosławieństwo, zaś Enrico przez ten czas niepostrzeżenie zabrał z plecaka Petrosa tę jedną książkę.
Enrico i Nauzyka udali się do Ireneusa. Tam musieli nalegać na to, by pozwolił im spotkać się z Baltazarem - głównie robiła to Nauzyka ze względu na to, że dość dobrze szło jej posługiwanie się acheńskim akcentem. Ireneus nieco się poirytował, zapytał też Enrico, czemu daje kobiecie decydować, ale w końcu się zgodził i zaprowadził dwójkę do Baltazara.
Baltazar przyjął ich w pierwszym pomieszczeniu swego niezbyt dużego domu - pomieszczenie to było dość puste, a pilnował go pojedynczy strażnik. Pan domu odziany był całkowicie na modłę Achaes - nosił ozdobną, złoto-czerwono-purpurową szatę, która choć strojna, to była tu i tam ubrudzona nieco ziemią. Wizerunku Baltazara dopełniała starannie utrzymana, gęsta broda.
Baltazar również nieco zirytował się tym, że to nie Ireneus po prostu przyniósł mu książkę, tylko że musiał "gościć" u siebie dwie nieznane osoby. Tak jak Nauzyka i Enrico się spodziewali, Baltazar dopytał ich o okoliczności wykradnięcia księgi, a w międzyczasie od razu otworzył ją na właściwej stronie i zajął się zakładką. Podgrzał ją nad świeczką, przeczytał zawartość i wybałuszył oczy. Cokolwiek tam napisano, musiało nim wstrząsnąć. Nie czekając, wyjął skądś nową zakładkę, napisał na niej coś niewidzialnym atramentem i schował z powrotem do książki.
To nie był jednak koniec przepytywania. Korzystając ze sposobności, Baltazar próbował wyciągnąć od Nauzyki i Enrico plany gołębiarzy względem przewrotu. Nasi bohaterowie powiedzieli, że jak na razie nie spodziewają się żadnych przewrotów - shallayanie mają pełne ręce roboty z zarazą, która wybuchła w mieście i chyba ich samych to zaskoczyło. Baltazar wtedy zaczął naciskać, skąd mają takie informacje, na co Nauzyka wybrnęła, że tak mówią ludzie na mieście. Biedniejsza część społeczeństwa, której nie stać na pomoc medyka lub chociażby szemranego znachora, zwraca się o pomoc do popleczników Mateczki. Baltazar wydawał się wierzyć tym wyjaśnieniom.
Nasi bohaterowie opuścili dom Baltazara, jednak nie zdążyli ujść daleko, gdy zatrzymał ich jakiś chłopiec i powiedział, żeby wrócili się do Baltazara. Ten oddał im książkę i powiedział, że ma teraz trafić do tego, do którego miała trafić - że Nauzyka i Enrico mają ją odnieść niepostrzeżenie tak, jakby nie ukradli jej bratu Petrusowi.
Nasi bohaterowie szybko wrócili z tym do Emiliosa, ten zaś znów wymienił zakładkę w książce. Przy okazji udało się porozmawiać o tym, że w porcie wciąż cumuje statek z uzdrowicielami przysłanymi z Argalis - mieli oni pomóc w walce z zarazą, ale nadal nie zeszli na ląd. Emilios przyznał, że sprawa jest zagadkowa i że jego też to martwi - w końcu uzdrowiciele mogliby pomóc cierpiącym ludziom. Nauzyka odniosła jednak wrażenie, że jak na shallayanina, Emilios nieco za mało przejmuje się ludzkim cierpieniem. To raczej konkretny i pragmatyczny człowiek. Na odchodnym Emilios powiedział im, by przyszli następnego wieczora na plac przed kapliczką Shallyi, jeśli chcą zobaczyć fajerwerki.
Po opuszczeniu Emiliosa, nasi bohaterowie postanowili udać się do szpiega z Thessos, któremu przecież obiecali informacje. Opowiedzieli mu o tym, że Emilios zaprasza ich na fajerwerki na następny wieczór, jednak zastrzegli, że nie wiedzą, czego dokładnie mają dotyczyć owe fajerwerki. Szpieg spiął się na te wiadomości i przyznał, że nie wie, czy będzie w stanie interweniować w tej sprawie - nie sądzi, że dostanie ludzi. Enrico i Nauzyka przekazali mu też, że gołębiarze nie kwapią się do współpracy z uzdrowicielami ze statku, z resztą oni przecież nawet nie zeszli z pokładu.
Tak zakończył się ten obfitujący w wydarzenia dzień. Następnego dnia Nauzyka i Enrico postanowili pójść i na własne oczy zobaczyć, jak się mają sprawy ze statkiem uzdrowicieli. Faktycznie, stał zacumowany w porcie, a wejścia na pokład pilnowali strażnicy. Zdarzyło się ponoć kilka incydentów, że chorzy lub ich bliscy próbowali się wedrzeć na statek by szukać pomocy u uzdrowicieli, ale bezskutecznie. Enrico i Nauzyka zaczęli się w końcu zastanawiać, czy statek na pewno przywiózł uzdrowicieli, czy też może jakieś dodatkowe siły zbrojne na wypadek zamieszek w mieście, jednak nie byli w stanie jednoznacznie potwierdzić lub obalić swych hipotez - widzieli że na statek transportowane jest jakieś jedzenie, ale trudno im było z całą stanowczością powiedzieć, czy jest to góra pożywnego jedzenia dla pułku wojska, czy jakieś przysmaki dla wydelikaconych podniebień medyków.
Wieczorem całą grupą udali się na pokaz fajerwerków.
Plac przed kapliczką Shallayi był opustoszały, podobnie jak otaczające go ulice. Nasi bohaterowie starali się zbliżyć ostrożnie tak, żeby ktokolwiek postanowi przybyć na plac ich nie spostrzegł. Wtedy na placu pojawiła się grupa osób - było to trzech strażników w prostych odzieniach, którzy prowadzili jakąś zakapturzoną postać, ewidentnie więźnia. Strażnicy wydali się nieco niepewni, jakby nie wiedzieli, gdzie owego więźnia mają zaprowadzić. Nauzyka postanowiła użyć zaklęcia, by ich podsłuchać, ale nie skończyło się to dobrze dla dziewczyny.
Wiatry magii jej nie posłuchały i choć jej uszu doszły strzępki rozmów, magia ukazała jej też przerażające wizje i dziewczyna zaczęła krzyczeć ze strachu. Diogenes i Enrico odciągnęli ją szybko w jakiś zaułek, jednak nagłe krzyki zwabiły jakichś ludzi. Była to grupa mężczyzn z charakterystycznymi brodami, którzy agresywnie dopytywali się, co to za hałasy. Nauzyka zapewniła ich, że dwóch trzymających ją mężczyzn nie robi jej krzywdy i że po prostu źle się poczuła. Brodacze wydawali się w to uwierzyć, ale i tak kazali całej grupie jak najszybciej się oddalić.
Nauzyka uwiesiła się na ramieniu Diogenesa i Enrico, cała grupa zaczęła powoli przemieszczać się poza plac. Wtedy na placu pojawiła się też druga grupa - byli to brodaci mężczyźni, którym przewodził jeden z nich. Gdy więzień ściągnął kaptur, nasi bohaterowie dostrzegli, jak bardzo więzień jest podobny do dowódcy brodaczy. Początkowo brodacze mieli przewagę liczebną, jednak wtedy z domów wokół i z kapliczki wypadło mnóstwo osób z frakcji gołębiarzy. Sytuacja momentalnie nabrała rozpędu.
Nasi bohaterowie nie zostali, by podziwiać fajerwerki do końca. Udali się w kierunku domu Baltazara, jednak wyglądało na to, że nadal nie jest to najlepszy moment na włamanie, by odzyskać skrzynkę Ulfa. Enrico i Nauzyka namówili Diogenesa, by udał się do Baltazara mówiąc, że źle się dzieje na placu i że powinien się tam jak najszybciej udać. Nasi bohaterowie czekali przez pewien czas obserwując domostwo Baltazara i licząc na to, że weźmie tych swoich strażników i spróbuje pójść na plac, jednak widać łowca artefaktów nieco wyżej cenił swoje artefakty niż frakcję, która go wspierała i ku swemu rozczarowaniu, Nauzyka i Enrico zobaczyli tylko pojedynczą postać opuszczającą chyłkiem dom.
Jakimś cudem udało im się przekonać Ulfa, by nie szturmować domu tej nocy i nasi bohaterowie udali się w końcu z powrotem do karczmy.
Następnego dnia Nauzyka nie czuła się najlepiej, postanowiła więc wyleżeć swoje osłabienie w łóżku. Za to Enrico z Diogenesem udali się na nadmorski targ by tam wysłuchać najświeższych plotek i zasięgnąć języka.
Jak to z plotkami bywa, zdania były podzielone, ludzie nie mogli zgodzić się co do tego, czy na placu poległ Temistos czy Baltazar, godzili się jednak w kwestii tego, że tamtej nocy naprawdę się działo.
Po tym Enrico i Diogenes udali się do brata Makisa, który potwierdził, że to Temistos zginął, próbując oswobodzić brata. Makis dziwił się też, że nasi bohaterowie są w tak dobrym kontakcie z Emiliosem. Narzekał, że Enrico wraz z resztą, chociaż tak naprawdę dopiero się pojawili, kręcą się w pobliżu Emiliosa, on zaś tyle czasu już służy i nic z tego nie ma. Enrico zwrócił też uwagę Makisa na wciąż cumujący w porcie statek uzdrowicieli. Brat Makis też uważał, że to podejrzana sprawa.
Od brata Makisa udali się do Emiliosa - wyglądał na zadowolonego po akcji z poprzedniego wieczoru. Enrico i Diogenes zaproponowali, że dokonają włamania do domu Baltazara, ale będą potrzebowali nieco rąk do pomocy. Potrzebowali kogoś, kto stanie na czatach i ewentualnie ostrzeże jeśli będzie nadciągała straż miejska, a także ludzi, którzy pomogą nieść różne kradzione sprzęty. Emilios na to przystał i oddelegował znanego już naszym bohaterom brata Alkrinosa do tego zadania.
Był wieczór, gdy Diogenesowi udało się otworzyć frontowe drzwi domostwa Baltazara. Cała grupa, wraz z Alkrinosem i jego dwoma pomagierami, władowała się do pierwszego pomieszczenia. Strażnik próbował protestować, jednak przeważające siły sprawiły, że dał się łatwo zastraszyć i przekonać do tego, by go związać. Ze strażnikiem został jeden z pomagierów Alkrinosa, a pozostali ruszyli inwentaryzować dom Baltazara.
Ulf szybko znalazł swoją skrzynkę i gdy tylko ją zagarnął, nic więcej się dla niego nie liczyło. Nauzyka odnalazła wejście do piwnicy, skąd udało się zabrać jeszcze trochę rzeczy, jednak Baltazarowi widać udało się wynieść te najcenniejsze przedmioty. Na swój użytek Nauzyka zgarnęła dwa niewielkie przedmioty, które wydały jej się magiczne i cenne, zaś Enrico poczęstował się między innymi srebrnymi łyżeczkami i przyprawami z kuchni. Diogenes też uszczknął nieco majątku Baltazara dla siebie - szkoda, żeby miał się marnować.
W innych pomieszczeniach niestety nie było już niczego ciekawego - Baltazar pozbył się dokumentów i notatek. Wkrótce też nasi włamywacze dostali ostrzeżenie, że zbliża się straż miejska i trzeba się zwijać.
Zaraz po całej akcji postanowili kuć żelazo, póki gorące i udać się do Emiliosa, by w końcu wydobyć od niego nieszczęsny dziennik Diogenesa, z którego powodu było całe to zamieszanie. Niestety, Emilios stwierdził, że nie jest w stanie dać im jeszcze dziennika - na te słowa Diogenesowi niewiele brakowało, by stracić nad sobą panowanie. Emilios powiedział, że muszą zrobić dla niego jeszcze jedną rzecz. Że zaprowadzi ich, żeby coś zobaczyli.
Nasi bohaterowie udali się za Emiliosem, który wprawnie poprowadził ich jakimiś piwnicami, a potem kanałami pod miastem. Nauzyka czuła, że całe kanały są aż duszne od przewalającego się w powietrzu Dhar. Emilios przykazał wszystkim, by byli cicho, a następnie wskazał im jakąś kratę w podłodze. Pierwszy podszedł do niej Diogenes, następnie dał sygnał pozostałym, by też zerknęli. Z wahaniem, ale to zrobili.
Przez kratę było widać pomieszczenie poniżej, w którym odbywał się jakiś nurgleicki obrządek. Na środku - nie kto inny, a sama Mateczka Lilian, tym razem jednak bez welonów, zwałów szat i baldachimu, który by ją osłaniał. Dzięki temu można było zobaczyć jej wydęty tułów i wyrastające z niego macki. Lilian przemawiała do zgromadzonych, wychwalała "Ojczulka", a także pokazała fiolkę z jakimś zielonym płynem w środku. Mówiła, że dzięki temu zasiane przez nich ziarna dadzą obfity plon.
Nasi bohaterowie byli wstrząśnięci obrazem. Emilios wyznał im, że sam sobie nie poradzi z nurgleitami, i że jest tylko jedną z czterech osób w najbliższym kręgu Lilian. Prosił ich o kontakt z tileańskim szpiegiem - mówił, że szpieg już im ufa, a gdyby spróbował spotkać się z nim bezpośrednio, na pewno nic by z tego nie wyszło.
Nikogo z grupy nie trzeba było przekonywać, że należy działać. Mimo późnej pory udali się do szpiega i przedstawili mu sytuację. Mężczyzna ciężko się zdziwił, nie spodziewał się, że sprawy mogły pójść w tak drastycznym kierunku. Uwierzył jednak na słowo - przyznał, że w świetle nowych informacji bardzo wiele zaczyna mieć większy sens i wszystko to składa się w logiczną całość.
Szpieg udał się wraz z naszymi bohaterami do opuszczonego budynku, w którym przyjął ich Emilios. Obaj mężczyźni się porozumieli, Emilios pokazał też szpiegowi kratę, przez którą było widać nurgleitów. Na odchodnym Emilios przekazał naszym bohaterom nie tylko dziennik, ale i wiadomość, że następnego dnia rano port zostanie zamknięty. Więc jeśli chcą opuścić miasto, to teraz albo wcale.
Cała grupa udała się szybko na nabrzeże. Byli już spakowani i wystarczyło "tylko" znaleźć kapitana chętnego, by odpłynąć z portu nocą. Na szczęście się to udało i w końcu Nauzyka, Enrico, Diogenes i Ulf mogli zostawić za sobą objęte zarazą Kasos.

Komentarze