Sesja IV

1.08.2020 | Nauzyka (Gosia), Enrico (Jarek) | Wrocław

Enrico miał już chyba nieco dość lekkiego podejścia Rafaele do całej sytuacji. Przecież to on miał wkrótce zadyndać na stryczku, a chociaż Nauzyka i Enrico starali się ugryźć problem z każdej strony (niestety raczej bezskutecznie), to Rafaele cały czas coś kręcił i nie chciał się ani przyznać, ani tym bardziej powiedzieć kto zlecił mu podpalenie. Enrico złapał starszego brata za barki i potrząsnął nim jak workiem kartofli, próbując mu uświadomić, że autentycznie nie ma dobrego rozwiązania tej kabały i jeśli nie chce wisieć, to ma się ogarnąć. To nie do końca podziałało na Rafaele, który przebąknął tylko coś o tym, że dobrze byłoby się czegoś więcej dowiedzieć o Tartellim.
Jako że tego dnia nie odwiedzili jeszcze wystarczającej liczby karczm, Nauzyka i Enrico ponownie udali się poplotkować i tym razem wywiedzieć czegoś o Tartellim. I przy okazji Karakostasie, bo widać było, że to jest najważniejsza osobistość całej tej historii. Udali się do nieco spelunkowatej karczmy i dosiedli z dzbankiem wina do jakichś dwóch mężczyzn. Od nich dowiedzieli się tego samego o Tartellim, co wcześniej - że jest to człowiek wykonujący swój zawód, ale na pewno nie zafascynowany nim, i że próbował podburzać innych szewców przeciwko Silvestro. Nie miał on jednak wystarczających wpływów czy statusu, by być w stanie nająć do służby kogoś więcej, niż sprzątaczki do domu lub pomocników do warsztatu, można było więc śmiało skreślić opcję, że to on zlecił podpalenie. Jeśli chodzi o Karakostasa, to na imię miał Thomas i był relatywnie nowym gangsterem w okolicy, który jako człowiek należący do ekipy wielkiego G (?) próbował się jakoś wybić i zasłużyć. Skoro był młody i nowy, mogło to tłumaczyć użycie tak mało subtelnej metody jak podpalenie do pozbycia się jakiejś osoby. Gdy tak rozpytywali o Karakostrasa, Nauzyka zauważyła, że karczmarz nieco im się przygląda, mężczyzna bardzo szybko odwrócił jednak wzrok i wrócił do swoich zajęć. Nasi bohaterowie czuli, że chyba słowo o ich poczynaniach i rozmowach w karczmie powędrowało gdzieś dalej, ale może nie było im to tak bardzo nie na rękę.
Widząc, że tego dnia naprawdę już niczego nie zdziałają, Nauzyka i Enrico postanowili pozałatwiać swoje sprawy. Odebrali od krawcowej nowe ubranie Nauzyki, a następnie udali się do portu by powiedzieć kupcowi, że Enrico jednak nie będzie w stanie wyruszyć następnego dnia z jego towarem. Kupiec przyjął to spokojnie i ucieszył się nawet, że Enrico pomyślał o tym, by go powiadomić, a nie po prostu olał spotkanie następnego dnia.
Po tym Enrico i Nauzyka wrócili do domu, a przynajmniej próbowali, bo drogę zagrodziła im grupa jakichś ludzi. Gdy oboje próbowali ich wyminąć, wpadli na jakiegoś postawnego jegomościa, który "uprzejmymi" słowami zaprosił ich do zaułka obok. Tam czekało na nich już dwóch mężczyzn - obaj mieli ogorzałe twarze, a jeden z nich wyróżniał się starannie podkręconym wąsem i długimi, falistymi włosami. Złożyli oni Nauzyce i Enrico propozycję nie do odrzucenia, mianowicie że mają przyjść w ustalone miejsce o ustalonej porze wieczorem, i spotkać się z Karakostasem. Cóż, nasi bohaterowie nie mieli zbyt dużego wyboru i obiecali grzecznie się stawić.
Po takim spotkaniu Nauzyka i Enrico postanowili udać się z powrotem do Rafaele. Mieli nadzieję, że jeśli powiedzą Rafaelowi, że jego matactwa wciągnęły również jego młodszego brata w jakieś mafijne porachunki, to jakoś to na niego wpłynie. Mylili się tylko częściowo - po Rafaele widać było, że jest przerażony, nadal jednak nie przyznał się do niczego i niezbyt chętnie cokolwiek mówił. W tym momencie do domu wszedł niejaki Andrea, jakiś kumpel Rafaele, który wysypał się z tym, że Rafaele pożyczył pieniądze od Giulio Reattiego.
Sam Giulio został opisany jako człowiek wpływowy i godny szacunku, co nie zmieniało faktu że był zwyczajnym lichwiarzem. Jeśli jednak pożyczył Rafaele pieniądze na rozkręcenie jego interesu farbiarskiego, to zapewne był też zainteresowany tym, by owe pieniądze wróciły do niego z należnym procentem. Zaś jeśli był człowiekiem wpływowym, to może miał wystarczające możliwości, by w jakiś sposób pomóc Rafaele. Cóż, tonący brzytwy się chwyta, toteż Nauzyka i Enrico udali się do lichwiarza.
Dom Giulio był raczej skromny, ale nie wynikało to z braku środków, tylko raczej niechęci do epatowania bogactwem. Gdy Nauzyka i Enrico powiedzieli, że przychodzą w sprawie Rafaela, od razu zostali wpuszczeni do środka. Giulio Reatti okazał sięnieco starszym mężczyzną o krótkich włosach i długiej, rudzejącej brodzie. Ubrany był w całości na czarno, a jego zamożność można było poznać po tym, jak starannie zostało wykonane jego odzienie, nie zaś po tym jak wiele złotej nici użyto do jego uszycia. Złożył on Enrico i Nauzyce propozycję nie do odrzucenia - mieli oni wykonać pewne zadanie, a Giulio zobowiąże się zapewnić im bezpieczny transport poza granice Thessos. Oczywiście sprytny lichwiarz nie powiedział o jakie zadanie dokładnie chodzi, dopóki nasi bohaterowie nie przystali na jego ofertę. A chodziło o dostarczenie pewnej paczki i listów do pewnego domu tak, by nikt się nie zorientował. Cóż, ani Nauzyka ani Enrico nie byli do końca przygotowani do wykonywania jakichkolwiek zadań wymagających skradania i pozostawania niezauważonymi, jednak skoro się zgodzili, nie pozostało im nic innego jak tylko dobrze się przygotować i pomyśleć nad tym, jak dobrze owo zadanie wykonać.
Giulio nie pozostawił ich na szczęście kompletnie na pastwę losu - powiedział, że pewien charakterystyczny, "niski jegomość" będzie czekał na nich w umówionej karczmie i podzieli się on swoją wiedzą o tym, jak wejść do owego domu. Gdy Nauzyka i Enrico otrzymali paczkę i listy, jedynym co im tak naprawdę pozostało było ruszenie do karczmy na spotkanie. I tak jak Giulio powiedział, faktycznie na miejscu czekał na nich niziołek, który opowiedział im dokładnie, jaką drogą dostać się do domu. Zaprowadził ich też nabrzeżem do jakiegoś opuszczonego budynku - z daleka wydawało się, że to ostatni budynek w rzędzie, jednak kiedy Enrico i Nauzyka podeszli bliżej, okazało się, że tuż za domem znajduje się niewielkie przejście. Nasi bohaterowie nim podążyli i znaleźli się w jakimś pokomplikowanym systemie tuneli i kanałów. Udało im się nie zgubić, chociaż Nauzyka przejęła się tym, że część jednego z tuneli była oświetlona, jakby ktoś już tamtędy szedł i ten fragment był używany.
Tajemne przejście zaprowadziło ich chyba do spiżarni budynku. Przeszli przez obracający się tył szafy, a następnie nasłuchując na każdym kroku, pokonywali kolejne pomieszczenia. Wszystko szło relatywnie gładko, chociaż nasi bohaterowie byli nie mniej zdenerwowani, niż pod koniec swego pobytu w zamku Stargos. Problem zaczął się, gdy trzeba było pokonać schody - ów zupełnie normalny element budynku, z którego nasi bohaterowie korzystali nieprzeliczoną ilość razy okazał się nagle barierą nie do przejścia, gdy trzeba było to zrobić cicho. Nauzyka i Enrico potknęli się na jedym ze schodków i synchronicznie polecieci w dół, robiąc wokół siebie niezły raban. W ostatniej chwili udało im się cofnąć do poprzedniego, pustego pomieszczenia z którego bezpiecznego wnętrza Nauzyka raz poraz rzucała zaklęcie Podsłuchiwania, by sprawdzić, czy czasem pogoń nie następuje im już na pięty.
Gdy już ochłonęli i upewnili się, że ktokolwiek poszedł sprawdzić, co się dzieje na schodach już sobie poszedł, nasi bohaterowie po raz drugi podeszli do sforsowania schodów. Widać pech ich nie opuszczał, bo gdy Nauzyka zerknęła przelotnie wyżej, by sprawdzić czy nikt nie stoi u szczytu schodów, jej wzrok na chwilę skrzyżował się ze wzrokiem jakiegoś mężczyzny. Nie był on ubrany jak ktoś ze służby lub z ochroniarzy. Łatwo byłoby go potem rozpoznać, bo odznaczał się bardzo bujnymi włosami i gęstą brodą. Mężczyzna zauważył Nauzykę, ale gdy dziewczyna zamarła, gotowa w każdej chwili rzucić się do ucieczki, mężczyzna zamiast porwać za broń zawołał do swojego towarzysza, że na schodach nic się nie dzieje i powinni pójść gdzieś dalej, bo Thomas zaraz wróci. Nasi bohaterowie usłyszeli w końcu cudowną melodię oddalających się kroków i wtedy postanowili przebyć schody do końca.
Do celu nie było daleko. Nauzyka i Enrico weszli do środka - Nauzyka umieściła paczkę i listy w schowku w podłodze, a potem przykryła wszystko dywanem tak, jak było, zaś Enrico stał na czatach. Ledwie dywan opadł z powrotem na podłogę, gdy Enrico dał znać, że ktoś się zbliża do pokoju. Nasi bohaterowie błyskawicznie podjęli decyzję, by spróbować się szybko przekraść - ktokolwiek nadciągał, szedł innym korytarzem, niż oboje zamierzali wracać, więc istniała szansa, że uda się owe osoby ominąć. O ile na schodach oboje zaliczyli nieziemskiego pecha, o tyle już wykradanie się z pokoju poszło im na tyle dobrze, że niejeden niziołek by im tego pozazdrościł. Nauzyka przemknęła korytarzem jak kozica, zaś Enrico za nią praktycznie lewitował w powietrzu, nie wydając najcichszego odgłosu i pewnie też nie zostawiając ani jednego śladu.
Droga z powrotem okazała się mniej obfitująca w wydarzenia i nasi bohaterowie w końcu odetchnęli z ulgą, dopadająd do przejścia w szafie w spiżarni. W okolicach oświetlonego fragmentu korytarza usłyszeli czyjeś kroki, jednak udało im się wyminąć osobę, która tamtędy szła i w końcu trafić z powrotem do portu i koło rudery. Odprowadzający ich niziołek zdziwił się, że cała misja zakończyła się sukcesem, ale trzeba było przyznać, że nasi bohaterowie byli nie mniej zdziwieni.
Według obietnicy Giulio, do bezpiecznego wypłynięcia z Thessos zostało jeszcze trochę czasu. Enrico i Nauzyka postanowili najpierw udać się do przyczyny całego tego przedsięwzięcia, czyli Rafaele, którego po prostu zatkało na wieść o tym, że ma się natychmiast pakować i uciekać z miasta. Enrico powiedział mu, że żeby zapewnić Rafaele taką ucieczkę musiał wraz z Nauzyką ubrudzić sobie ręce po same łokcie i na dodatek sprawa jest tajna, więc nie może nic więcej powiedzieć. Rafaele nieco to wstrząsnęło. Następnym przystankiem było pożegnanie się z mamą Enrico i Rafaele. Kobieta była absolutnie zdruzgotana tym, że musi tak nagle pożegnać obu swoich synów. Enrico obiecał, że na pewno wróci po roku, jednak jeśli chodziło o Rafaele, to trudno było powiedzieć, czy to nie jest czasem ich ostatnia rozmowa. Mama dała też nieco oszczędności na podróż, które przytomnie przyjął Enrico, a następnie cała trójka udała się na nabrzeże.
Nauzyka do końca obawiała się, że Giulio postanowi jednak pozbyć się resztki dowodów i niedługo coś złego spotka ich na rzece. Tak się jednak nie stało i przy wypływaniu z Thessos bez problemu udało się uniknąć kontroli dokumentów - jeden ze strażników na ich widok zagadał drugiemu, a barka Enrico gładko przepłynęła tuż za dużo większym statkiem. Wyglądało na to, że cała misja zakończyła się sukcesem.

Komentarze