Sesja II

8/9.02.2020 | Nauzyka (Gosia), Enrico (Jarek) | Kraków

Chociaż drużynie udało się uciec z zamku Stargos praktycznie bez szwanku, nastrój załogi barki był bardzo posępny. Enrico skupiony był na manewrowaniu barką i zastanawianiu się, skąd wziąć fundusze na pokrycie strat związanych z pozostawionym w szopie towarem, Nauzyka zaś wciąż oglądała się za siebie w obawie przed pogonią. Ojciec Matteo Cicogna starał się na siłę poprawić pozostałym humor, jednak jego wysiłki nie na wiele się zdały. W najgorszym stanie był Colombo, który praktycznie przestał się odzywać i mało już przypominał dzielnego dowódcę zamku Melimata. Podczas przypadkowych rozmów Nauzyka i Enrico dowiedzieli się, że Colombo został oddalony z zakonu ze względu na swój słaby stan psychiczny i polecono mu wrócić do domu, dlatego też zastanawiał się, czy w Thessos nie powiedzą mu tego samego.
W końcu na horyzoncie pojawiły się mury Thessos, do którego zdążali. Z odległości słabo było cokolwiek widać, dlatego początkowo Nauzyka i Enrico sądzili, że mury zostały czymś przystrojone. Mgliście kojarzyło im się, że chyba był już czas na Święto Starszych, obchodzone głównie w świątyniach Morra, jednak nie mogli być chyba dalsi od prawdy. Gdy barka podpłynęła bliżej okazało się, że mury „przystrojono” lekko już nadgniłymi trupami skazańców, ale jak na razie nie dało się powiedzieć, co wydarzyło się w Thessos, by Rada Miasta zdecydowała się na tego typu przykładne ukaranie przestępców.
Enrico dobił do brzegu w porcie i wyciągnął barkę na ląd. Przez Thessos przewijało się mnóstwo barek i statków, dlatego chociaż barka Enrico była zrobiona z powiązanych bali drewna, które łatwo można było sprzedać, nie było obawy że ktoś niepowołany postanowi ją sobie przygarnąć. Enrico i Nauzyka zaprowadzili ojca Matteo wraz z Colombo do znajdującego się w Thessos klasztoru Zakonu Płonącego Słońca, jednak jako osoby spoza stanu duchownego nie zostali wpuszczeni do środka. Strażnikom przedstawili się jako służący ojca Matteo i Colombo, ale niczego nie wskórali. Czuli też, że próby wręczenia łapówki pilnującym bramy zakonnikom odniosą efekt przeciwny do zamierzonego. Nie mając innej opcji powiedzieli zakonnikom, że w takim razie poczekają na wieści od swoich „panów” w pobliskiej karczmie.
Nauzyka i Enrico postanowili dowiedzieć się nieco na temat najnowszych wieści z Thessos – coś im mówiło, że nie będą one zbyt wesołe i przeczucia te okazały się trafne.
Jakiś nieco podpity mężczyzna rozmawiał z innym będącym w podobnym stanie upojenia alkoholowego na temat tego, że w końcu skończyły się te dziwne morderstwa młodych kobiet. Ponoć ktoś wywabiał kobiety niższego stanu, a w miejscu morderstwa porzucał ciało i malował na ścianie krwawy symbol węża. Wszystkim kobietom, którym w nocy śniło się, że jakiś mężczyzna prosi je o spotkanie w jakimś miejscu polecono, by jak najszybciej doniosły o tym kapłanom Morra. Chociaż morderstwa przestały się powtarzać, to jednak sprawcy nie złapano i teraz ponoć grasuje gdzieś dalej na wschód od Thessos.
Mężczyzna z kapturem nasuniętym na czoło mówił, że „Nie powinni ich wszystkich wieszać”, kiwając głową w stronę murów miasta. Wtedy Enrico i Nauzyka dowiedzieli się, czym spowodowane były makabryczne „dekoracje” na murach.
Thessos „trzęsły” dwa rody szlacheckie, Finelli i Carafa, którzy mieli monopol na dystrybucję różnych towarów, między innymi żelaza. Utrzymywali oni cenę żelaza na wygodnym dla siebie poziomie, ale jednocześnie dbali o to, by na rynek Thessos trafiał towar o sprawdzonej jakości. Z tego żelaza korzystali rzemieślnicy zrzeszeni w cechach i system działał dobrze. W pewnym momencie na rynku pojawiło się dużo tańsze żelazo, które wcale nie odbiegało jakością od tego dystrybuowanego przez rody, a na którego zakup mogli pozwolić sobie również partacze (niezrzeszeni rzemieślnicy). Przez to ich wyroby mogły konkurować pod względem jakości z wyrobami rzemieślników z cechów, ale cena takiego produktu była dużo niższa.
Równowaga została zachwiana, raban podnieśli rzemieślnicy z cechów, zaś patrycjusze poczytali sytuację jako zagrożenie dla ich pozycji w mieście. Wniesiono skargę do Rady Dziesięciu i chociaż Rada ustaliła, że za wpuszczanie taniego żelaza na rynek Thessos odpowiada jedna osoba, to jednak nie udało się nikogo złapać. Nie chcąc stracić twarzy postanowiono ukarać partaczy i to właśnie ich ciała wisiały na murach.
Mężczyzna o charakterystycznych, zielonych oczach zagadywał karczmarkę i narzekał na to, że niestabilność polityczna krainy wpływa mocno na ceny różnych plonów.
Wspominano też, że księżna Teodora została oficjalnie ogłoszona zdrajczynią i wydano na nią wyrok śmierci, jednak ciężko byłoby go wykonać, skoro nikt nie wie, gdzie obecnie przebywa.
Nauzyka i Enrico nieco się dowiedzieli, jednak nie dane im było odpocząć w tej karczmie. Nagle do Nauzyki dostawił się jakiś podpity jegomość, którego dziewczyna dość obcesowo spławiła, ale to nie był koniec. Wkrótce potem Nauzyka poczuła, że ktoś próbuje dobrać się jej do sakiewki i w ostatniej chwili udało jej się złapać za rękę jakiegoś niziołka. Trzos co prawda ocalał, ale Enrico i Nauzyka zostali zmuszeni do opuszczenia karczmy, kiedy zaczęło się wokół nich robić lekkie zamieszanie, a do awanturującego się niziołka dołączył i podpity jegomość, który wcześniej zaczepiał Nauzykę. Widać było wyraźnie, że obaj są w komitywie, a nasza drużyna to nie ich pierwszy cel.
Nauzyka i Enrico znaleźli sobie inną karczmę i miejsce do spania w głównej izbie, a potem powiadomili pilnujących bramy klasztoru zakonników, że zmieniają swoje miejsce pobytu. W zamian dowiedzieli się, że opat zamierza wysłuchać Colombo i ojca Matteo rankiem następnego dnia. Nie było sensu dalej wyczekiwać pod bramą, toteż Enrico i Nauzyka udali się z powrotem do swojej karczmy, by tym razem naprawdę wypocząć.
Jak to zwykle bywa, los miał jednak wobec nich inne plany.
Chociaż na prośbę tkniętej złymi przeczuciami Nauzyki poszli okrężną, ale za to bardziej uczęszczaną drogą, wpadli na podpitego jegomościa, który wcześniej zaczepiał Nauzykę. Teraz jednak wcale nie wyglądał na podpitego, a gdy rozpoznał Nauzykę, postanowił się zemścić. Zawołał swojego kumpla Ricardo, który wychynął z drugiej strony uliczki, skutecznie odcinając drogę ucieczki Nauzyce i Enrico. Spanikowana Nauzyka próbowała początkowo zawołać o pomoc, a potem próbowała zwrócić uwagę ludzi krzycząc „Pali się!”, to jednak nic to nie dało. Enrico błyskawicznie dobył procy i celnie trafił Ricardo w bark na tyle mocno, że całe ramię mężczyzny zdrętwiało i obwisło. Skoro nikt nie chciał przyjść tej dwójce w sukurs, Nauzyka postanowiła uciec się do pomocy magii i wywołała odgłosy, jakby ulicą zmierzał patrol straży. To wystraszyło „podpitego” i Ricardo, zerknęli na siebie porozumiewawczo, a następnie rozpłynęli się gdzieś w zaułkach.
Enrico i Nauzyka czym prędzej udali się do karczmy i ponownie, wydawałoby się, że będą mogli tam wreszcie wypocząć, ale nie był to koniec ich przygód.
Gdy zjedli już kolację i Enrico poszedł po nieco wina, Nauzyka poczuła na ramieniu czyjąś dłoń i usłyszała głos tuż koło swojego ucha mówiący „Pójdziesz teraz ze mną”. Dziewczyna była przekonana, że to znowu „podpity” albo Ricardo, a strach sprawił, że zamiast zrobić raban powiedziała tylko „Nie, dziękuję”. Jak na złość Enrico zagadał się nieco z karczmarzem, a przez ten czas nieznajomemu udało się użyć magii i niepostrzeżenie wywlec nieprzytomną już Nauzykę na zewnątrz.
Nauzyka obudziła się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, związana ciasno jak baleron. Wyglądało to na piwnicę, bo pod ścianami stały półki, a na nich słoiki z przetworami. O rzucaniu zaklęć nie mogło być mowy, chociaż na tym etapie dziewczyna rozważała nawet rzucanie zaklęć stopami. Okazało się, że mężczyzna który porwał ją z karczmy postanowił przepytać ją o Vigiliusa. Nauzyka początkowo próbowała być dzielna i stwierdziła, że drugi mag niczego z niej nie wyciągnie, ale jej duch walki został błyskawicznie złamany bolesnym zaklęciem.
Mężczyzna miał wyraźnie twardy akcent, taki sam jak blondyni Ioannisa i wypytywał o liczbę uczniów Vigiliusa i o to, czym ten się zajmuje. Starał się też wyciągnąć od Nauzyki informację, czy jest w okolicach zamku jakieś miejsce, gdzie Vigilius zakazuje im chodzić. Nauzyka szybko skojarzyła, że chodzi o Dolinę przy Castello Stellato, więc starała się zgrywać nieco mniej poinformowaną, niż była w rzeczywistości i powiedziała, że nie wolno im się kręcić po zamku po godzinie ciszy nocnej, a także nachodzić mistrza Vigiliusa jeśli wyraźnie nie przywołał do siebie. Musiała też powiedzieć mężczyźnie o tym, że Vigilius ma troje głównych uczniów, czyli Klarę, Teobalda i Mattię, dwoje nieco zaradnych (Nauzykę i Diogenesa), a także garstkę obdarzonych talentem magicznym dzieci. To, że nie miała pojęcia, czym tak naprawdę zajmuje się Vigilius było zgodne z prawdą i przy tym wiarygodne. Jednak kiedy mężczyzna usłyszał, że Vigilius opiekuje się całą grupą obdarzonych dzieci powiedział, że potwierdza to jego przypuszczenia związane z pracą Vigiliusa i że wszyscy oni są tylko dla maga zbiornikami magii, i że Vigilius próbuje zgromadzić dla siebie bardzo dużo mocy. Nauzyka powiedziała mu wtedy, że nie różni się to od możnowładców utrzymujących armie, jednak nie każda armia musi być od razu użyta do ataku, może przecież też chodzić o obronę. Mag wyśmiał dziewczynę mówiąc, że ta widać niewiele w życiu widziała, z czym mimo najlepszych chęci trudno było się nie zgodzić. Nauzyka pomyślała jednak, że nawet jeśli hipoteza z byciem zbiornikiem magii jest prawdziwa, to nie ma tego Vigiliusowi za złe, a jej zdanie pewnie podzielają też dzieci. Drugi mag nie doceniał widać wartości spokojnego życia, kiedy nie trzeba było się martwić o jedzenie na następny dzień albo o to, czy jakaś armia nie postanowi przewalić się przez wioskę.
Nauzyka nie miała jednak czasu podzielić się z drugim magiem swoimi przemyśleniami, bo oto do piwnicy wszedł nie kto inny, jak Mattia, jeden z trójki uczniów Vigiliusa. Wydawało się, że chociaż patrzy w stronę drugiego maga, to jednak go nie widzi, toteż Nauzyka zaczęła wić się w swoich więzach, by wskazać Mattii, gdzie jest mag. Mattia błyskawicznie rozwiązał Nauzykę, powiedział drugiemu magowi, by ten pozwolił im odejść, a następnie dwójka uczniów Vigiliusa rzuciła się do ucieczki, w ostatniej chwili unikając morderczego zaklęcia nieznajomego.
W tym samym czasie Enrico skończył rozmowę z karczmarzem, a gdy wrócił do miejsca, gdzie siedział z Nauzyką, dziewczyny już dawno nie było. Flisak rozpytywał innych, gdzie się podziała, ale nie otrzymał żadnej przydatniejszej informacji, niż „Poszła z jakimś gachem, hehe”. Gdy Enrico pytał się, jak ów „gach” niby wyglądał, o dziwo nikt nie był w stanie mu go zbyt dokładnie opisać.
Flisak wypadł na ulicę i zaczął rozglądać się i rozpytywać ludzi, a w szczególności siedzących tu i tam żebraków, jednak ponownie – nikt nie był mu w stanie udzielić informacji. Zrezygnowany wrócił z powrotem do karczmy i jakież było jego zdziwienie, gdy zaraz za nim do karczmy weszła też Nauzyka i nieznajomy mężczyzna.
Mattia powiedział Nauzyce, że przez wydarzenia w zamku Stargos jest nieco głośno wokół jej osoby i najlepiej byłoby, gdyby nie wracała jeszcze do Castello Stellato. Ta informacja naprawdę zasmuciła dziewczynę, która nie marzyła już o niczym innym, jak tylko o powrocie do domu, gdzie jej najważniejszym obowiązkiem była nauka magii, a za wszelkie niepowodzenia czekała ją co najwyżej bura od Klary. Mattia powiedział też Nauzyce, że nieco samodzielności dobrze jej zrobi i powinna skupić się na samodzielnym znajdowaniu spraw związanych z magią, a nie jedynie czekaniu na kolejne polecenia od Vigiliusa. Nauzyka oczywiście rozumiała, jak ważne jest to dla jej rozwoju, ale niespecjalnie poprawiało jej to nastrój. Powiedziała też Matii, co wyciągnął od niej drugi mag. Chociaż była bardzo ciekawa, co takiego Mattia miał do zrobienia w Thessos i skąd w ogóle wiedział, że potrzebuje pomocy, to jednak ugryzła się w język i nie pytała o nic. Nie chciała, żeby nieznajomy mag miał jakikolwiek powód by ponownie ją łapać, szczególnie że potrafił to tak łatwo zrobić.
Na odchodnym Nauzyka dostała od Mattii jeszcze trzy joannisy na „drobne wydatki”, a gdy mag opuścił karczmę, zrelacjonowała wydarzenia Enrico, który niestety podczas tej rozmowy był zmuszony po prostu siedzieć i nie do końca rozumieć, o czym jest mowa.
W końcu pora zrobiła się tak późna, że Enrico i Nauzyka postanowili się w końcu położyć i wypocząć. Tym razem los postanowił nie krzyżować ich planów i udało im się spać do rana.
Rankiem Enrico został nieco brutalnie obudzony przez własnego brata, Rafaele, który początkowo wyrażał radość z tego, że Enrico wrócił do Thessos, ale bardzo szybko mu przeszło, gdy Enrico powiedział mu, że stracił cały towar i sam potrzebuje pieniędzy. Rafaele posunął się wręcz do powiedzenia, że szkoda że Enrico sam nie zginął razem z towarem, a następnie błyskawicznie opuścił karczmę. Cóż, widać nie tylko Nauzyka miała niezbyt miłe relacje z rodziną.
Enrico i Nauzyka udali się w końcu ponownie do klasztoru Zakonu Płonącego Słońca. Tam zapytali strażników, jak się sprawy mają z ojcem Matteo i Colombo, na co wyszedł do nich ojciec Matteo. Kapłan powiedział, że poprosił opata by ten pozwolił Colombo zostać w klasztorze, opat zaś raczej przychyla się do jego próśb. Enrico napomknął, że stracił cały ładunek drewna i rudy starając się ratować ojca Matteo i Colombo, na co ojciec zapewnił go, że jest mu niezmiernie przykro i będzie się modlił za Enrico. Tak też się rozstali.
Gdy odchodzili już spod bram klasztoru, Nauzyka powiedziała Enrico, by ten zapamiętał sobie dobrze słowa kapłana, a potem wręczyła mu joannisa – równowartość towaru, który stracił flisak.
Enrico postanowił, że w takim razie dobrze będzie uregulować wszystkie należności finansowe za towar i w tym celu oboje udali się do doków. Tam Enrico spotkał matkę, która bardzo się o niego martwiła i pytała, dlaczego nie wrócił do domu na noc. Zaprosiła też oboje do domu, na co przystali.
Nauzyka została jej przedstawiona jako uczona, która chce się dostać do Kassos i podróżuje z Enrico. Enrico zaś zapewnił matkę, że chociaż stracił towar, to jemu samemu nic się nie stało i że ma możliwość uregulowania wszelkich należności, więc nie musi się o niego martwić. Matka Enrico martwiła się jednak jeszcze bardziej o Rafaele, który widać rozkręcał jakiś interes, ale bardzo słabo mu to szło. Z poprzedniej rozmowy Nauzyka wiedziała, że nie jest to pierwszy przypadek, kiedy brat Enrico usiłuje rozkręcić interes i zarobić trochę grosza, ale całe przedsięwzięcie bierze w łeb i trzeba ratować Rafaele z zapaści finansowej. Matka Enrico poruszyła też temat morderstw i malowania głów węży – mówiła, że czuła się zagrożona i martwiła się o wszystkie znane sobie kobiety (sąsiadki, ich córki, kuzynki i inne), ale na szczęście żadnej nic się nie stało i wyglądało na to, że cała sprawa już się skończyła.
Po tej rozmowie Enrico i Nauzyka poszli ponownie do doków by znaleźć jakiegoś kupca, który chciałby w niedługim czasie przesłać swój towar w dół rzeki. Udało im się umówić na następny dzień ładunek wina, na który Enrico liczył, że uda się sprzedać z dobrym zyskiem. Gdy Enrico omawiał szczegóły transakcji, do uszu Nauzyki doszły plotki z zamku Stargos. Starała się odpychać od siebie myśli związane z losem tych, którzy tam pozostali i teraz dopadły ją fakty.
Ku jej smutkowi okazało się, że w wyniku napadu na zamek śmierć poniosła zarówno Marella jak i Diana. Marella jako główna służka ochmistrzyni była torturowana, by zdradziła miejsce ukrycia sukien i kosztowności baronowej Stargos. Obecna przy tym była Diana, która potknęła się i upadła tak niefortunnie, że skręciła kark. I tak wypełniła się jej wróżba losu – „Kaźń i ból dźwięczeć będą w chwili twego końca.”
Przez resztę dnia Enrico pokazywał Nauzyce Thessos. Odwiedzili katedrę, a także obejrzeli rynek miejski, ratusz i zamek. Chociaż Nauzyka bardzo się starała, trudno było jej ukryć, że Thessos robi na niej duże wrażenie. W końcu Ascoli, które było największym miastem w jakim do tej pory była, najpewniej mogłoby robić co najwyżej za jedną z mniejszych dzielnic Thessos. Gdy z zaciekawieniem oglądała kramy krasnoludów, przypomniała sobie że w końcu nie oddała Colombo zapieczętowanego klamrą z runami (tak jej się przynajmniej wydawało) dzienniczka, który Nicon mu przekazał. Podczas podróży barką Colombo był na tyle mało zainteresowany światem, że gdy dzienniczek mu wypadł, a Nauzyka próbowała mu go oddać, ten tylko ją odtrącił. Dziewczyna pomyślała, że dobrze byłoby ów dzienniczek otworzyć, nie miała jednak pojęcia jak i komu mogłaby to bezpiecznie zlecić...
Nauzyka zleciła uszycie dla siebie skromniejszej sukni, jako że cały czas chodziła w oficjalnym odzieniu, w którym była na uczcie na zamku Stargos i za bardzo odróżniała się od Enrico. Nadchodził wieczór i jedynym, co pozostało zrobić było już właściwie udanie się z powrotem do karczmy. Wtedy jednak usłyszeli wiadomość, która mogła oznaczać tylko jedno - spłonął jeden z nowo powstałych warsztatów gdzieś w dokach...

Komentarze